sobota, 8 grudnia 2012

Jak być zajebistym - parę wskazówek. Część I


Czy po założeniu tej przy ciasnawej czapki Mikołaja, wyglądam jak:

a) jak debil?

b) jak skrzat?

c) zabójczo seksownie, jak zwykle?



"Jak zabójczo seksowny skrzat, jak zwykle."

~Adaś






Hajho czytelnicy!

W dniu dzisiejszym mam przyjemność zaprezentowania Wam mojego pierwszego "pseudonaukowego" artykułu - tak, w końcu! Jak zapowiadałem już od jakiegoś czasu, wpis będzie poświęcony tematowi wzbudzenia zainteresowania. W moim pierwotnym zamiarze, miał on być podzielony na dwie części, w których poruszyłbym temat dwojako - jak stać się odbieranym jako ciekawszy człowiek w życiu realnym, a także - ponieważ coraz więcej naszego życia poświęcamy przesiadywaniu przed komputerem - chcę pokazać parę zasad jak "wciągnąć" czytelników w naszej internetowej twórczości. Wiem, że jedno i drugie ściśle się ze sobą wiąże, ale nikt nie wmówi mi, że nawet najbardziej wyrachowana osoba, znająca wszystkie  obowiązujące zasady, będąc pod wpływem emocji, jest w stanie wyrażać i zachowywać się dokładnie tak jakby tego chciała. Inaczej sprawa ma się w przypadku naszego "Internetowego ja", wszystko co publikujemy, jest z reguły 5 razy przez nas przeczytane, 3 razy zedytowane  oraz względnie przemyślane, no... chyba, że jest to wpis na fejsiku w stylu "jem zupe"... aleeee... temat facebook'owego ekshibicjonizmu wymaga szerszego omówienia - w każdym razie nie to mam na myśli pisząc "internetowa twórczość". No... i to by było na tyle pierwotnej koncepcji, obecnie tyle pozmieniało się jednak w moim życiu, że postanowiłem...: nie zmieniać początkowych zamiarów - ależ ze mnie żartowniś, normalnie boki zrywać! Zapraszam więc na część pierwszą:


Każdy, ale to dosłownie każdy, chce być podziwianym przez innych - jest to oczywiście uwarunkowane genetycznie, ponieważ już od początków dziejów człowieka, osobnik cieszący się największą popularnością, posiadał cechy, które ukazywały go jako jednostkę najbardziej zaradną, pozwalając małpką trzymającym z nim sztamę, zaspokoić pierwszą "z tych" psychologicznych potrzeb w trójkącie Maslowa - potrzebę bezpieczeństwa i ble ble, bleble ble... Nigdy nienawidziłem czytania o genezie jakiegoś zjawiska społecznego, więc nie będę wywodził się więcej na ten temat - każdy przecież chce wiedzieć co to za cechy i jak je w sobie wyrobić, aby wszyscy nas lubili, czyż nie? - Dobra, zejdźcie na ziemię, nie da się zrobić "tak", aby wszyscy nas lubili, zawsze znajdzie się ktoś, kogo nasz styl bycia, będzie najzwyczajniej w świecie frustrował, ale wszystko o czym przeczytacie poniżej, pozwoli na to, aby owych ludzi było jak najmniej. 

PIERWSZY KROK DO ZAJEBISTOŚCI:

To "pokochanie" samego siebie - nie mówię tutaj o tym, że należy stać się aroganckim narcyzem - tak jak ja, traktującym wszystkie otaczające osoby jak debili... Każdy, kto chce zacząć przyciągać do siebie ludzi, musi po prostu uświadomić sobie swoją wartość - należy zdać sobie sprawę z faktu, że wszyscy jesteśmy równi. Często miałem do czynienia z sytuacjami, w której osoba czująca się gorsza od swojego rozmówcy, poniżała się przed nim i to tylko dlatego, że naiwnie liczyła na jego sympatię - co jest najzwyczajniej w świecie "gópie". Jeżeli osoba, która zostanie w taki sposób niesłusznie wyróżniona, a nie ma mocno wyrobionego kręgosłupa moralnego, w najlepszym wypadku może nas wykorzystywać na prawo i lewo - nic więcej. 

DRUGI KROK DO ZAJEBISTOŚCI:

Pewność siebie - Pod żadnym pozorem nie daj po sobie poznać, że nie wiesz co robisz - zapamiętaj, nigdy!

TRZECI KROK DO ZAJEBISTOŚCI:

Samorozwój - każdy pewnie domyśla się o co chodzi, ale dla ścisłości napiszę parę zdań na ten temat... albo i nie, ograniczę się do paru słów - czytaj, oglądaj ambitne filmy, nie bój się wychodzić z domu, próbuj nowych rzeczy - opowiadając o czymś innym, niż o tym ile wypiłeś na ostatniej imprezie zrobisz furorę!

CZWARTY KROK DO ZAJEBISTOŚCI:

Bądź sobą, nie staraj się zmienić na siłę - chyba, że permanentnie dłubiesz w nosie na przystanku PKP - uwierz mi, to nie jest fajne... Do czego jednak zmierzam: każdy z nas ma jakieś wady i zalety. Jednakowoż... coś, co dla jednego będzie pozytywną cechą, drugiego będzie wręcz prowadzić do porzygu. Mamy więc do czynienia z pojęciem względnym. Osobiście, często spotykam się z opinią, że jestem za bardzo zabawny - nie martwcie się, sam nie wiem, jak to możliwe. Cóż... ta moja "dziecinność" sprawia, że w moim najbliższym otoczeniu zawsze panuje pozytywna atmosfera (chyba, że mam "te" dni, podczas których nie śmieszą mnie nawet sprośne dowcipy...), wszyscy chodzą uśmiechnięci i nie umiera przez to żaden kotek, to, że ktoś ma z tym problem jest już jego prywatną sprawą. Nigdy nie miałem z tego powodu nawet najmniejszego kompleksu, może dlatego, że pochwał za mój styl bycia jest trzy-krotnie więcej... ale... nawet bez tego - jeśli przez Twoje "ja", nikomu nie dzieje się żadna krzywda - pozostań sobą!

PIĄTY KROK DO ZAJEBISTOŚCI:

Każdy z Was kojarzy pewnie tybetańskich mnichów. Za pomocą medytacji są oni w stanie stymulować przysadkę mózgową w taki sposób, że ich mózg doznaje niemalże spazmicznej ekstazy, wywołując przy tym niezłe halucynacje... To wtedy łączą się duchowo, ze swoim guru, doznają objawień i ponoć czasami przewidują nawet przyszłość! W związku z tym, mam dla Was małe ćwiczenie:

WSTAŃ -> POPATRZ W LEWO -> POPATRZ W PRAWO -> WYKRZYCZ "LEULOI-LOAM ABU!"

Jeżeli w tym momencie przyleciał jeden z domowników i opierdolił Cię za darcie mordy w środku nocy, to z pewnością zdałeś sobie sprawę z faktu, że owo ćwiczenie było jedynie moim perfidnym dowcipem... chociaż to o tybetańskich mnichach jest prawdziwe!

Na dzisiaj to już tyle, mam nadzieję, że nawet takie skrótowe omówienie tematu okaże się Wam pomocne. Zatem: przeczytajcie jeszcze raz, przemyślcie i idźcie być zajebistymi gdzie indziej, tutaj to moja działka;)

P.S. Chyba dzieje się ze mną coś złego... Dzisiejszy temat posta pasuje do jego treści!

1 komentarz:

  1. Ciekawe bajki... Szczególnie ta z przysadką mózgową lub może ta ze stwierdzeniem, że "chęć bycia podziwianym jest uwarunkowana genetycznie". Nie wiem kim jesteś i na ile te Twoje rady są pisane serio, ale do mnie jakoś ten marny humor nie trafia. Zaraz usłyszę zapewne, że jestem "gimbusem" lub "trollem" i, że "hejtuje" - wspaniałe czasy nastały... Dowcip na siłę zerżnięty z sieci zupełnie do mnie nie trafia. Tak czy inaczej każdy ma prawo do wyrażania własnego "ja".

    Pozdrawiam,
    'RRR

    OdpowiedzUsuń