piątek, 22 marca 2013

Utopić Marzannę!

Nie ma nic lepszego od niedzielnego poranka, podczas którego budzi się z zapachem kobiecych perfum na koszulce... Ale jeszcze lepsze jest to, że... Tak właściwie to dzisiaj jest czwartek... (albo przynajmniej był wczoraj, gdy rozpoczynałem pisanie tego postu...) Dobra, moje drogie papingi - cały czas wydaje mi się to odrobinę, a nawet bardzo kiczowate, ale rozpoczynam kolejny durny wpis!


Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w znacznym stopniu pochlebiam własnej osobie określając publikowaną przeze mnie treść jako "durną", ponieważ nie dorasta ona do pięt wszechobecnej, internetowej durnocie, ale jak zwykłem powtarzać w takich sytuacjach - skromność nie należy do jednych z moich wad. Zbytnio nie przedłużając, przechodzę więc do sedna mojego dzisiejszego wpisu, na końcu którego czeka na Was mała niespodzianka...

Mimo, że chciałem dzisiaj poopowiadać o kobiecych biustach, nie poruszę jednak tego tematu i pozawijam o rzeczach bardziej prozaicznych. Wśród wielu głębokich refleksji, błędnie kołatających się po mojej głowie w przeciągu kilku ostatnich dni, coraz częściej zaczynają przewijać się bowiem sprawy bardziej przyziemne... Tym sposobem, swoje myśli zacząłem kierować w kierunku pracy, uczelni, rodziny... Pewne wydarzenie z początku tygodnia dodatkowo docuciło węgla do pieca. Uznałem, że jestem na etapie życia, w którym dorosłem do pewnych spraw i postanowiłem zrobić coś, co od dawna spędzało mi sen z powiek... Po poważnej rozmowie z moją dziewczyną, w końcu udało mi się osiągnąć to czego chciałem, to o czym od tak dawna marzyłem - pożyczyła mi swoja trylogię Gwiezdnych Wojen!

Nie no dobra, już bardziej zaciekawiłbym Was, gdybym stwierdził, że w ostatnim czasie bardzo często zdarza mi się robić babki z piasku bez piasku! Oczywiście mało kto by mi w to uwierzył, ale gdybym dodał, że robię to z gołym przyrodzeniem, czerwonym kapturkiem na głowie i smoczkiem w ustach, to wtedy... Nie... wtedy dalej byście mi nie uwierzyli. Jeżeli jednak na wszystkie skarby świata zarzekałbym się, że rzeczywiście to robię, uznalibyście mnie za dziwaka. Pomijając fakt, że byłaby to prawda, Waszą opinię na mój temat z pewnością odmieniłaby informacja, że robię to, ponieważ założyłem się z kumplem o grube pieniądze i całą zgarniętą kwotę przeznaczę na cele charytatywne. I to mnie najbardziej wpienia.... Obserwując tendencje obecnych "celebrytów", blogerów, video-blogerów i innych spamerów, przechwalanie się ilością "akcji charytatywnych" jest podstawowym wyznacznikiem ich "fajności"? Pojawia się więc pytanie komu w takich sytuacjach pomagają? Moim skromnym zdaniem, pomoc potrzebującym jest w dzisiejszych czasach jedynie skutkiem ubocznym pomagania sobie, a największymi egoistami są osoby otwarcie mówiące o swojej dobroci. Może dlatego wolę o sobie mówić, że jestem zły... Chociaż egoistą też jestem, jednak nie wszyscy muszą o tym wiedzieć;)

Niespodzianka będzie jednak następnym razem, ponieważ za parę chwil graja nasi;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz